Jak wymigać się od krucjaty
Praktycznie każda popularna publikacja, która choćby pobieżnie rekapituluje dzieje piwa w Polsce, wspomina dwie obowiązkowe anegdoty. Tą o świętej Piwie z Warki zajęliśmy się już wcześniej. Dziś skupimy się na tej drugiej – o tym, jak książę Leszek Biały na krucjatę nie pojechał.
Leszek Biały bronił się przed udziałem w krucjatach argumentując, że w Ziemi Świętej nie ma piwa – papież Innocenty III udzielił mu dyspensy. |
— Ziemowit Fałat, et al.: Przewodnik piwosza, Bielsko-Biała: Pascal, 2002 |
Poeta-śpiewak Jacek Kowalski napisał nawet o tym piosenkę – na zamówienie browaru w Żninie (na Pałukach) produkującego do 2007 r. niepasteryzowane piwo marki Leszek.
Miał dowodzić prawie |
— Jacek Kowalski: Pieśń rodu Napiwonów |
Jak zwykle w przypadku takich często powtarzanych historyjek pojawia się zasadnicze pytanie: czy tak było naprawdę?
Gra o stolec
Zacznijmy od początku, czyli od tego, kim był Leszek Biały i czy rzeczywiście miał w planach udział w wyprawie krzyżowej do Ziemi Świętej. Otóż Leszek (a właściwie Lestek, bo tak wówczas brzmiało to imię), zwany Białym z powodu swej blond czupryny, był jednym z najmłodszych wnuków Bolesława Krzywoustego, który, jak wiadomo, podzielił Polskę między swoich synów, co zapoczątkowało postępujące rozbicie dzielnicowe. W czasach Lestka sytuacja polityczna w Polsce przypominała nieco sytuację w powieściach George’a R.R. Martina z cyklu Pieśń o Lodzie i Ogniu.[1] W Westerosie jest niby jedno państwo, w którym panuje jeden król, ale faktycznie każdym z ośmiu regionów (siedmiu dawnych królestw oraz Porzecza) rządzi lokalny możnowładca i każdy z nich walczy z pozostałymi przy użyciu różnorodnych środków – od dyplomatycznych małżeństw do podstępów, porwań, trucizn, skrytobójstw, aż po otwartą wojnę; zaś nominalnym królem jest ten z nich, który akurat ma w swoim ręku stolicę i może fizycznie zasiąść na Żelaznym Tronie. W XIII-wiecznej Polsce też było formalnie jedno królestwo – ale bez króla – podzielone na kilka dzielnic, w których rządzili lokalni książęta – wnuki i prawnuki Krzywoustego – przy wsparciu miejscowych możnowładców. Każdy (albo prawie) z nich walczył z pozostałymi przy użyciu różnorodnych środków – od dyplomatycznych małżeństw do podstępów, porwań, trucizn, skrytobójstw, aż po otwartą wojnę; a nominalnym księciem zwierzchnim był ten z nich, który akurat miał w swoim ręku stolicę i mógł fizycznie zasiąść na… stolcu krakowskim. Od 1205 r. był to akurat nasz Lestek.
Tak jak król Andalów, Rojnarów i Pierwszych Ludzi opiera swoją władzę na religii Siedmiorga bóstw, tak polscy książęta umacniali swoją władzę poprzez współpracę z Kościołem katolickim. A że papieżom w owych czasach bardzo zależało na wyzwoleniu Ziemi Świętej od Saracenów, to udział w krucjacie – albo nawet sama obietnica udziału – mógł być szczególnie przydatnym środkiem w grze o krakowski tron. W Polsce ruch krucjatowy cieszył się umiarkowaną popularnością, ale wiadomo na przykład, że co najmniej raz, jeśli nie dwa razy, wybrał się do Palestyny stryj Lestka, Henryk. Czy zachęcił bratanka do udziału w krucjacie opowieściami o swoich zamorskich wyczynach? Raczej nie, bo zmarł 20 lat, zanim Lestek się urodził.
Zresztą za życia Lestka ruch krucjatowy nieco stracił wizerunkowo po tym, jak czwarta krucjata w ogóle nie dotarła do Palestyny, tylko poprzestała na złupieniu zupełnie chrześcijańskiego Konstantynopola. Potem była jeszcze krucjata dziecięca, która okazała się tak poronionym pomysłem, jak można sobie wyobrazić. A jednak, gdy papież Innocenty III ogłosił w 1215 r. kolejną wyprawę krzyżową, Lestek postanowił się na nią zapisać. Innocenty obiecywał odpust zupełny każdemu, kto sam pojedzie na wyprawę lub wystawi uzbrojonego zastępcę, oraz odpust częściowy za wsparcie finansowe. Co więcej, status krzyżowca dawał także immunitet – za atak na kogoś, kto zadeklarował udział w krucjacie, groziła ekskomunika. Dlatego protegowany papieża, arcybiskup gnieźnieński Henryk Kietlicz, bez większych kłopotów namówił młodych książąt polskich do złożenia ślubów krucjatowych. Byli to: Lestek, jego młodszy brat Konrad oraz ich kuzyni, Kazimierz i Władysław Plwacz. Razem tworzyli zawiązaną przez Kietlicza koalicję książąt juniorów, która miała przejąć władzę w całej Polsce od starszego pokolenia potomków Krzywoustego.
Jednak ostatecznie na wyprawę dwa lata później pojechał tylko Kazimierz, książę opolski. Dla pozostałych książąt krucjata nagle przestała być tak atrakcyjna. W 1216 r. Innocenty III zmarł, przez co Kietlicz stracił zarówno wpływy w Rzymie, jak i zainsteresowanie wyprawą. Lestek i Konrad tymczasem dogadali się ze starszymi Piastami – Henrykiem Brodatym i Władysławem Laskonogim, więc krucjatowy parasol ochronny nie był im już tak bardzo potrzebny. A co z Plwaczem? Wystawiony przez Lestka musiał uciekać z Polski przed swoim laskonogim stryjem, więc zupełnie nie miał głowy do jakichś tam wypraw krzyżowych.
Papieski list
I po tym przydługim wstępie dochodzimy wreszcie do naszej anegdoty. Czy rzeczywiście papież Innocenty III udzielił Lestkowi dyspensy? Raczej nie, bo gdy krucjata dochodziła do skutku, Innocenty już nie żył. Ale nowy papież, Honoriusz III, wcale nie zapomniał, że Lestek obiecał był na krucjatę pojechać, i zaczął Lestkowi przypominać, iż ekskomunika groziła nie tylko temu, co by rękę na krzyżowca podniósł, ale też krzyżowcowi, co by ślubów krucjatowych zaniechał. Lestek musiał więc jakoś się papieżowi wytłumaczyć.
List, w którym Lestek rzekomo tłumaczył się papieżowi, że do Palestyny nie może pojechać, bo nie ma tam piwa, bez którego nie może żyć, niestety nie zachował się. Mamy za to list Honoriusza III z kwietnia 1221 r. do dwóch dostojników kościelnych w Polsce: biskupa wrocławskiego Wawrzyńca i prepozyta głogowskiego Piotra. I w tym liście papież faktycznie wspomina o wymówkach, którymi Lestek starał się usprawiedliwić swój brak udziału w krucjacie.
Niedawno zaś podano nam jako rzecz pewną, że tenże książę ociężały tuszą swego ciała, z trudem tylko lub wcale nie mógłby przypłynąć ku wspomożeniu Ziemi Świętej, zwłaszcza gdy przyzwyczajenie zmieniwszy w naturę ani wina, ani zwykłej wody pić nie może, przywykłszy do picia jedynie piwa lub miodu […] | ||||||
— Honoriusz III, cyt. w: Marek Chrzanowski: Leszek Biały, Kraków: Avalon, 2013, s. 119
Tekst oryginalny:
|
A więc to prawda! Ta jedna krótka wzmianka w papieskim liście sprawiła, że późniejsi historycy przypięli Lestkowi łatkę leniwego, otyłego pijaka. Tym bardziej że „przyzwyczajenie zmienione w naturę” brzmi jak całkiem ładny eufemizm znaczący tyle co „alkoholizm”. Ale kilka rzeczy się tu nie zgadza…
Po pierwsze, co to za dziwny alkoholizm, który polega na piciu piwa i miodu, a wina nie? A po drugie, jak to możliwe, że papież przyjął tak błahe wymówki za dobrą monetę? I czy „corporis gravedine gravis“ faktycznie znaczy „ociężały tuszą swego ciała”? Ten fragment można też przełożyć jako „cierpiący na ciężki katar”… Tak czy siak, podejrzewam, że Lestek tłumaczył się przede wszystkim jakąś ciężką (być może dosłownie) dolegliwością, a konieczność picia piwa lub miodu zamiast wody i wina wynikała niekoniecznie z osobistych preferencji, ale z zaleceń medycznych. Wprawdzie ani ciężkie przeziębienie, ani nadwaga raczej nie wystarczyłyby mi do uzyskania L4, ale być może w średniowieczu inaczej podchodzono do zwolnień lekarskich?
Jest też inna ewentualność, a mianowicie taka, że papież w tym miejscu po prostu ironizował: patrzcie go, nieokrzesaniec z północy obiecał pojechać na krucjatę, a teraz mu się odechciało – spaślakowi, co pewnie bez tych barbarzyńskich napojów, jak piwo i miód, wyżyć nie może! Ale jeśli tak, to co przekonało papieża, żeby jednak Lestkowi tę krucjatę odpuścić i go nie ekskomunikować? Zapewne przekonała go propozycja Lestka, co może zrobić w zamian.
[…] będąc sąsiadem Prusów łatwo może ten kraj najechać z licznym rycerstwem, nie tylko bronić świeżo nawróconych, lecz również by za łaską Bożą nawracać innych pogan swym trudem i gorliwością. | ||||||
— ibid., s. 120
Tekst oryginalny:
|
Tak jest, trudem i gorliwością, a nie ogniem i mieczem! Lestek zamiast zbrojnie najechać ziemie Prusów i nawrócić ich siłą, zaproponował, że na ich terytorium założy gród handlowy, przez który będzie eksportował tak brakujące Prusom dobra, jak sól i żelazo. Zwabionymi w ten sposób poganami mogliby się wtedy zająć kaznodzieje i pokojowo nauczyć ich Słowa Bożego. Papież chyba nie bardzo wierzył w powodzenie tego planu, ale postanowił dać Lestkowi szansę.
I to właściwie tyle, jeśli chodzi o Lestkową słabość do napojów alkoholowych. W tym wypadku, jakby powiedzieli Pogromcy Mitów: mit potwierdzony! Ale jeśli chcecie wiedzieć, czy plan pokojowej chrystianizacji Prusów się udał, to czytajcie dalej.
Co było dalej
Wydawałoby się, że to nie mogło się udać. Tak liberalnego stosunku do dzikusów z Zamurza nie miał nawet Jaśko Śnieg – a i tak go zaciukano za sprzyjanie nieprzyjaciołom. No i rzeczywiście – nie udało się! W latach 1222–1223 Lestek, wraz z Konradem, Henrykiem Brodatym i swoim namiestnikiem na Pomorzu, Świętopełkiem, dwukrotnie wyprawił się na ziemie Prusów i dwukrotnie wrócił z niczym. Po drugiej nieudanej wyprawie książęta postanowili, że na razie założą na granicy z Prusami coś w rodzaju Nocnej Straży – linię warowni obsadzonych przez rycerzy ze wszystkich dzielnic królestwa, którzy mieli pilnować, by dzikusy… tzn. Prusowie nie napadali na terytorium Konrada. Owa tzw. stróża miała status krzyżowców i utworzenie jej zostało Lestkowi i Konradowi zaliczone jako udział w krucjacie.
Trzy główne różnice między polską stróżą a Nocną Strażą były takie, że członkowie tej pierwszej nie musieli składać ślubów czystości, nie dysponowali wielkim lodowym murem, a ich formacja nie przetrwała ośmiu tysięcy lat, tylko… niecałe dwa. Pewnej nocy Prusowie napadli na jedną z warowni; część rycerzy poległa, część ratowała się ucieczką. W Małopolsce doprowadziło to do wojny domowej między rodami Odrowążów, których synowie zginęli w ataku, i Gryfitów, oskarżonych o tchórzostwo i zdradę. Gryfici znowu uciekli – tym razem na Śląsk, gdzie namówili Henryka Brodatego, by pod nieobecność Lestka zajął Kraków i sam został zwierzchnim księciem Polski. Wprawdzie Lestek odbił stolicę z powrotem tydzień po zdobyciu jej przez Henryka, ale walki między książętami ostatecznie doprowadziły do całkowitego załamania się stróży.
W 1227 r. Lestek zwołał zjazd wszystkich książąt do Gąsawy na Pałukach, czyli pograniczu Mazowsza, Wielkopolski i Pomorza. Nie wiadomo, co dokładnie było na agendzie, ale prawdopodobnie chodziło o spór Plwacza i Laskonogiego o Wielkopolskę i zdyscyplinowanie Świętopełka, który próbował uniezależnić Pomorze Gdańskie od Polski. Do Gąsawy zjechali Lestek z Krakowa, Konrad z Mazowsza, Henryk Brodaty ze Śląska i Władysław Laskonogi z Wielkopolski, a także liczni biskupi i możnowładcy. Brakowało tylko dwóch głównych zainteresowanych: Władysława Plwacza i Świętopełka. Po prawie dwóch tygodniach oczekiwania zdecydowano chyba, że nic z tego, bo większość uczestników zaczęła rozjeżdżać się do domów. W Gąsawie zostali jeszcze tylko Lestek i Henryk. Nie wiadomo, czy chcieli omówić jeszcze jakieś ważne sprawy tylko we dwóch, czy też tak zapili, że nie byli w stanie nigdzie podróżować (obaj mają wśród historyków opinię miłośników mocno zakrapianych biesiad). W każdym razie właśnie wtedy, rankiem 24 listopada, Plwacz i Świętopełk wreszcie się pojawili – razem ze swoimi siepaczami. Henryk, którego zastali w łóżku, został ranny, ale śmiertelny cios przyjął za niego jego wierny rycerz, Perygryn z Wisenburga. Tymczasem Lestka napadnięto, gdy właśnie zażywał łaźni. Jakimś sposobem ów otyły, skacowany czterdziesto-parolatek zdołał wymknąć się napastnikom, przebiec nago z łaźni do stajni, dosiąść konia i uciec w las. Zamachowcy dopadli go dopiero w oddalonym o 2 km Marcinkowie.
Rok po śmierci Lestka, ale być może jeszcze z jego rozkazu, wyruszył z Krakowa na Ruś jego rówieśnik z rodu Odrowążów, dominikanin Jacek. Jeśli wierzyć legendzie, to właśnie on sprowadził stamtąd do Polski przepis na pierogi.
Jeszcze przed śmiercią Lestka Konrad uznał, że pokojowe podejście jego brata do Prusów do niczego nie prowadzi i że lepiej będzie sprowadzić z Węgier – skąd właśnie ich wyrzucono – krzyżaków. Wtedy pewnie to się wydawało dobrym pomysłem… Ale dopiero następne pokolenie książąt polskich musiało zmierzyć się z inwazją tak straszliwą, że najazdy pruskie były przy niej tylko drobną niedogodnością. Nawet połączone siły krzyżaków oraz synów Lestka i Henryka nie były w stanie powstrzymać hord prowadzonych przez Nocnego Króla… tzn. Bajdara, wnuka zmarłego w tym samym roku co Lestek Czyngis-chana. Czy oprócz pożogi i zniszczenia przywieźli też ze sobą przepisy na tatara i sos tatarski? To już temat na inny wpis.
Uwagi
- ↑ A Song of Ice and Fire Martina czytałem w oryginale, więc wszystkie spolszczenia tytułów, imion i nazw z tego cyklu są moje i mogą różnić się od tych z polskiego wydania. A należę do osób, które nie przeczytają polskiego przekładu ASoIaF, dopóki nie dokona go dr Jerzy Łoziński.
Bibliografia
- Marek Chrzanowski: Leszek Biały, Kraków: Avalon, 2013, s. 119
- Henryk Samsonowicz: Leszek Biały, w: Andrzej Garlicki: Poczet królów i książąt polskich, Warszawa: Czytelnik, 1984, s. 136--146
◀️ Poprzedni | 📜 Spis wpisów | Następny ▶️ |
⏮️ Pierwszy | 🎲 Losowy wpis | Najnowszy ⏭️ |